Spis treści
Wiek XXI to już zdecydowanie czas, kiedy tłumacz kieszonkowy ma rację bytu. Podróże są obecnie dużo łatwiejsze niż kiedyś. Nic więc dziwnego, że ochoczo z tego korzystamy. Wyjeżdżając z ojczyzny, stykamy się z wieloma językami. Dajemy sobie radę jak możemy, najczęściej posługując się angielskim. W trudniejszych czynnościach wspiera nas lokalny tłumacz lub biuro tłumaczeń. Tylko specjalistom powierzamy ważne tłumaczenia, np. urzędowe, co jest zrozumiałe. Jak wspaniale byłoby jednak rozumieć wszystko, i to w języku lokalnym! Jeszcze wspanialej byłoby coś w tym języku powiedzieć! Aby móc tak zrobić, każdy z nas musiałby mieć pod ręką tłumacza. Pod ręką albo… w kieszeni.
Tani tłumacz dla każdego
Technologia stale się rozwija, również w sferze języka i tłumaczeń. Nic więc dziwnego, że obecnie tani tłumacz dostępny jest dla każdego. I rzeczywiście siedzi w naszej kieszeni, chowając się w naszym smartfonie. Oczywiście, możliwe jest, aby w naszym telefonie „krył się” prawdziwy tłumacz, jednak raczej nie będzie tani. Pisaliśmy już zresztą o tłumaczeniu zdalnym, w którym można wykorzystać telefon. Dziś jednak nie o tym mowa. Dziś porozmawiamy o gadżetach i aplikacjach, które sprawiają, że nasz telefon sam zamienia się w tłumacza.
Pierwsza myśl – Google Translator
Naszą pierwszą myślą jest oczywiście Google Translator. Wpisujemy lub dyktujemy tekst w jednym języku, wyskakuje tekst w drugim i voila! Możemy nawet kliknąć odpowiednią ikonkę i „poprosić” w ten sposób o przeczytanie tłumaczenia. Gotowe. Jest to jednak tylko najprostsza forma tzw. tłumaczenia w czasie rzeczywistym i jednocześnie najbardziej „prymitywna”.
Tłumaczenie napisów – ale nie chodzi o film
Na początku warto wspomnieć, że tłumaczenie napisów oferuje już kilka aplikacji. I nie, nie chodzi tutaj o filmy i tłumaczenia audiowizualne, tylko o dokumenty. Jak to działa? Włączamy odpowiednią aplikację i aparat w telefonie. Teraz wystarczy nakierować aparat na obcojęzyczny tekst. Aplikacja przetłumaczy napis na wybrany język. To jednak nadal tylko tekst. A co z mową?
Tłumaczenie mowy poprzez tekst
Na rynku funkcjonuje wiele gadżetów obiecujących tłumaczenie mowy. Ich zasada działania jest podobna do tłumacza Google. Zazwyczaj wyglądają jak dyktafony. Mówimy do nich w jednym języku, a po jakimś czasie otrzymujemy wypowiedź w drugim, czyli właściwie można to uznać, za tłumaczenie mowy. Niestety, wiele z tych rozwiązań opartych jest na tym samym, na czym opiera się Google Translator. To znaczy, mowę transkrybują na tekst, tłumaczą tekst, a następnie wygłaszają go w drugim języku. Proces ten zwykle wymaga czasu. Jest to więc tłumaczenie w czasie prawie rzeczywistym.
Tłumacz mowy w czasie rzeczywistym
Wraz z postępem technologii udaje się jednak wyeliminować wspomniane niedogodności. Mamy już bowiem urządzenia, które z powodzeniem mogą określać się jako tłumacz mowy w czasie rzeczywistym. Działają naprawdę błyskawicznie. Opierają się one o zaawansowane systemy tłumaczenia maszynowego rozwijane z wykorzystaniem sieci neuronowych. Dzięki temu przekład brzmi bardziej naturalnie i jest bardziej trafny. Systemy szybkiego przesyłania pozwalają ograniczyć czas stworzenia tłumaczenia do kilku sekund.
Rewolucyjny tłumacz kieszonkowy
Wydaje się jednak, że prawdziwa rewolucja dopiero przed nami. Na scenę znów wkracza Google wprowadzając rewolucyjny tłumacz kieszonkowy. Jest to coś znacznie lepszego niż wyśmiewany czasem za koślawe zdania i zabawne pomyłki translator. Ten nowy, rewolucyjny tłumacz to Translatotron. Jego innowacyjność widać już w zasadzie działania. Nie zamienia on mowy na tekst, ale na spektrogram. Ten jest tłumaczony, a tłumaczenie to zamienia się znów w dźwięk. Co to daje? Dzięki temu Translatotron przekaże nie tylko naszą intencję, ale również intonację i charakterystykę głosu. Sprawi, że właściwie będziemy mówić płynnie w obcym języku. To jednak na razie pieśń przyszłości.
Czy tłumacze będą niepotrzebni?
Rewolucyjność i niesamowite zastosowania wyżej wymienionych gadżetów prowadzą do kwestii fundamentalnej. Wypływa ona dość często, również w rozważaniach na temat sztucznej inteligencji. Czy ludzcy tłumacze, będą jeszcze potrzebni? Osoby z branży nie mają wątpliwości. Mimo wszystko, tłumacze będą nam nadal niezbędni.
Człowiek tłumacz jest niezastąpiony
Dlaczego człowiek – tłumacz pozostanie potrzebny? Powodów jest wiele. Po pierwsze, nawet najbardziej rozwinięte systemy nie zastępują jeszcze człowieka. Nadal to ludzki tłumacz najlepiej interpretuje emocje i intencje tekstu źródłowego. Tylko człowiek bierze pod uwagę sygnały niewerbalne. Wciąż popełnia również najmniej błędów. Tłumaczenia w sytuacjach ważniejszych niż meldowanie się w hotelu czy niezobowiązująca rozmowa z obcokrajowcem nadal to tłumacz – człowiek jest pierwszym wyborem i zapewne tak pozostanie. Łatwo sobie wyobrazić, że np. człowiek w trakcie tłumaczenia dokumentów jest w stanie wychwycić oczywiste błędy logiczne i odnieść się do nich. Ewentualnie poinformować o nich Klienta. Maszyny czegoś takiego nie potrafią.
Tłumacz kieszonkowy – co nas czeka w przyszłości?
Podsumowując, należy podkreślić, że tłumacz kieszonkowy dostępny jest obecnie dla każdego. Nasza technologia w sferze tłumaczeń jest niesamowicie rozwinięta. Pozwala nam na zagraniczne podróże bez strachu, że się nie dogadamy. Tłumaczy dla nas napisy, a także rozmowy, z coraz lepszym skutkiem. Nie zapominajmy jednak, że maszyny – choć niemal doskonałe – to tylko maszyny. Nadal najlepszym tłumaczem pozostaje człowiek.