Spis treści
Korupcja w sądach – czy tłumacze przysięgli biorą łapówki?
Korupcja i łapówkarstwo to w Polsce słowa, które budzą duże kontrowersje, a spotykane są – niestety – wciąż dość często. Choć w globalnym Indeksie Percepcji Korupcji z roku 2018, przygotowanym przez Transparency International, nasz kraj plasuje się na wysokim 36 miejscu pod względem tego, jak mała jest skala korupcji i jak skuteczna jest walka z nią, obszar ten wciąż wymaga wiele pracy. W roku 2017 w Krajowym Centrum Informacji Kryminalnych zarejestrowano około 36 tysięcy przestępstw korupcyjnych. Oznaczało wzrost o ponad jedną czwartą w porównaniu z rokiem poprzednim. Nic więc dziwnego, że korupcja to w naszym kraju wciąż poważny problem. Niestety, ze statystyk wynika, że zdecydowanie najczęściej oskarża się o nią urzędników państwowych w różnych urzędach i na różnych szczeblach. Skoro tłumaczy przysięgłych można zaliczyć do grona urzędników państwowych, czy to oznacza, że oni również biorą łapówki?
Tłumacze przysięgli i łapówki – statystyka
Jak już wspomnieliśmy, według statystyk podanych przez TNS Polska we wrześniu 2015 roku, które są jednym z najczęściej cytowanych badań dotyczących korupcji w różnych zawodach, stosunkowo najwięcej respondentów uważa, że najczęściej łapówki biorą urzędnicy państwowi. Wśród zawodów oskarżanych o korupcję wymienia się radnych i urzędników samorządowych, urzędników ministerstw lub urzędów centralnych, urzędników wojewódzkich, powiatowych, prokuratorów, sędziów, urzędników urzędów skarbowych czy banków. Niemal połowa ankietowanych uważa, że to właśnie przedstawiciele tych zawodów najczęściej przyjmują korzyści majątkowe, które można określić mianem „łapówka„. Jest to niepokojące, gdyż urzędnicy państwowi powinni być uważani za osoby nieskazitelne.
Skoro więc przedstawicieli zawodu tłumacza przysięgłego można zaliczyć do szeroko rozumianego grona urzędników, czy również oni uważani są za skorumpowanych? Jak się okazuje, nie należy sądzić, że tłumacze przysięgli przyjmują łapówki – wręcz przeciwnie. Zawodu tłumacza przysięgłego nie wymienia żadne badanie ani statystyka korupcji. Choć zapewne zdarzają się niechlubne wyjątki, można uznać, że tłumacze przysięgli łapówek nie przyjmują. Kilku niedowiarków mogłoby powiedzieć: „nie biorą, bo pewnie nie ma sytuacji, gdy trzeba by było ich w taki sposób przekonać”. Czy rzeczywiście?
Tłumacz przysięgły a branie łapówek – czy to w ogóle możliwe?
Czy rzeczywiście jest tak, że tłumacze przysięgli nie biorą łapówek, bo po prostu nie ma w ich zawodzie spraw, które można by było w ten sposób załatwić? Czy też może po prostu zawód ten pełnią osoby uczciwe, o wysokiej etyce pracy i moralności? Przyjrzyjmy się sytuacjom, w których tłumacze przysięgli mogliby przyjąć korzyść majątkową, a tego nie robią. Z danych Krajowego Centrum Informacji Kryminalnych z roku 2017 wynika, że najczęściej rejestrowanymi przestępstwami związanymi z korupcją były następujące:
1. poświadczenie nieprawdy w dokumencie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej (co stanowiło prawie 70% przypadków korupcji!)
2. przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej (choć to już zaledwie 6%).
Kiedy tłumacz mógłby odnieść korzyść majątkową?
Pytanie brzmi: czy tłumacz mógłby wykorzystać któryś z podanych wyżej sposobów w swojej pracy? Oczywiście – i całe szczęście, że tak się nie dzieje. Przykład takiej sytuacji? Według Ustawy z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie tłumacza przysięgłego, a dokładnie artykułu 18, ustępu 2, na tłumaczeniach uwierzytelnionych, w często opisywanej przez nas stopce tłumacza, należy określić, z czego sporządzono tłumaczenie przysięgłe. Dokładniej mówiąc, tłumacz musi opisać, czy wykonał tłumaczenie z oryginału, czy może z kopii bądź skanu. Bardzo często w polskich urzędach przyjmowane jest tylko tłumaczenie z oryginału, np. podczas rejestracji pojazdu. Aby poświadczyć tłumaczenie za zgodność z oryginałem, tłumacz przysięgły musi ten oryginał fizycznie zobaczyć. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś nie ma przy sobie oryginału, a chce takie poświadczenie uzyskać „za dodatkową opłatą”. Jest to oczywisty przykład wspomnianego „poświadczenia nieprawdy w dokumencie”.
Podobna sytuacja może wystąpić wtedy, kiedy klient, również „za dopłatą”, będzie prosić tłumacza o małe przekłamanie w tekście – zmianę danych, np. nazwiska czy daty, czy modyfikację treści. Zdarzają się klienci przychodzący do biur czy tłumaczy z takimi prośbami. Taka osoba z pewnością chciałaby złożyć do akt takie tłumaczenie. Sąd lub urząd wydałby na jego podstawie decyzję, opartą na fałszywych danych. Całe szczęście, nie słyszy się o przypadkach, w których tłumacze się na to zgadzają. Również ze statystyk wynika, że takie przypadki w ogóle się nie zdarzają. A nawet jeśli – są to pojedyncze incydenty, których – ze względu na ich sporadyczność – nigdzie się nie odnotowuje. Oczywiście zdarzają się i będą się zdarzać błędy formalne w tłumaczeniach, gdy np. tłumacz przystawi pieczęć na dokumencie, lecz zapomni się podpisać. Podobnie będą występować błędy w postaci literówek, choć oczywiście nie powinny mieć miejsca. Jest to jednak temat na osobny artykuł.
Tłumaczenie w sądzie
Wykonując tłumaczenie w sądzie, tłumacz przysięgły jest zobowiązany do bezstronności. Mógłby jednak przeinaczać słowa świadka lub strony tak, by druga strona uzyskała dogodniejszy dla siebie efekt postępowania. Zwłaszcza w przypadku bardziej egzotycznych języków, mogłoby to ujść tłumaczowi na sucho. Łatwo więc sobie wyobrazić, że będzie to kolejne pole do ewentualnej korupcji. Mimo to, nie są znane przypadki, gdy tłumacz przysięgły postępuje wbrew kodeksowi etycznemu podczas tłumaczenia dla sądu. Ponadto, obecnie większość rozpraw jest nagrywana, więc w przypadku wątpliwości, któraś ze stron mogłaby wnieść o tłumaczenie transkrypcji nagrania.
Co grozi tłumaczowi za korupcję?
Ustaliliśmy już, że łapówkarstwo w zawodzie tłumacza przysięgłego jest albo niezwykle rzadkie, albo wręcz nieistniejące. Co jednak, hipotetycznie, groziłoby skorumpowanemu tłumaczowi? Wspomniana ustawa o zawodzie tłumacza przysięgłego nie wskazuje korupcji jako osobnego przypadku. Mówi jednak o tym, jakie mogą być kary dla tłumaczy, kiedy tłumacz wypełnia swoje obowiązki nienależycie lub nierzetelnie lub nie wypełnia ich wcale. Według artykułu 21, ustępu 2, wobec takiego tłumacza można zastosować kary takie jak: upomnienie, nagana, kara pieniężna, zawieszenie na okres od 3 miesięcy do roku, a nawet pozbawienie prawa wykonywania zawodu z możliwością ubiegania się o jego ponowne nadanie dopiero po 2 latach i – oczywiście – ponownym zdaniu egzaminu. O karze decyduje Komisja Odpowiedzialności Zawodowej. Można się domyślić, że w przypadku korupcji, jej decyzja byłaby niezwykle surowa – byłoby to raczej skreślenie z listy tłumaczy przysięgłych niż nagana. Nie zapominajmy bowiem, że tłumacz przysięgły to zawód zaufania publicznego. Dlatego każdy, kto naraża go na utratę tego zaufania, powinien być surowo ukarany.
Czy tłumacze przysięgli dają łapówki?
Ustaliliśmy, że tłumacze przysięgli nie biorą łapówek. Kolejne pytanie brzmi, czy je dają. Co prawda, tutaj już trudno wyobrazić sobie sytuację, w której tłumacz przysięgły mógłby komukolwiek dawać łapówkę, by czerpać korzyści związane ze swoim zawodem. Co ciekawe, bywały takie podejrzenia. We Wrocławiu w 2002 roku wybuchła dość głośna afera o tym, że tłumacze przysięgli korumpują urzędników Wydziału Komunikacji. Chodziło o rozdawanie ich wizytówek osobom chcącym zarejestrować samochód sprowadzony z zagranicy i potrzebują do tego tłumaczenia dokumentów samochodowych. Po wyjaśnieniu okazało się, że wizytówki znalazły się tam, ponieważ tłumacze po prostu je zostawiali. Urzędnicy wykładali je w widocznym miejscu, bez żadnej korzyści finansowej, by pomóc interesantom znaleźć jakiegoś tłumacza. Zdecydowanie podkreślili to wszyscy tłumacze, których wizytówki znaleźć można było w urzędzie, urzędnicy wydziału, a także ich koledzy wykonujący ten sam zawód, którzy zdecydowanie zaprzeczali, jakoby kogokolwiek podejrzewali o takie postępowanie. Bezpiecznie można więc założyć, że tłumacze ani łapówek nie dają, ani ich nie biorą.
Podsumowanie
Choć tłumacza przysięgłego zaliczyć można do szeroko rozumianego grona urzędników państwowych, to nie są oni wrzucani do jednego worka z urzędnikami pod względem społecznej percepcji korupcji. Zarówno z raportów i statystyk, jak i z naszego doświadczenia i zasłyszanych historii wynika, że tłumacze przysięgli nie są uwikłani w korupcję. Zresztą, groziłaby im za to utrata prawa wykonywania zawodu, co jest dotkliwą karą. Trzeba jednak powiedzieć, że nie tylko strach przed karą, ale również etyka pracy i moralność tłumaczy przysięgłych sprawiają, że nie wiąże się ich z korupcją. Jest to niewątpliwie powód do dumy dla wszystkich przedstawicieli tego zawodu.