Każde studia zawierają w swoim programie obowiązek odbycia praktyk– moje też. Pomimo, że zasady ich odbycia bardzo często różnią się w zależności od studiowanego kierunku, ich cel jest taki sam. Nie tylko dają możliwość zobaczenia jak wygląda zawód tłumacza ’od kuchni’, ale także umożliwiają zdobycie pewnego doświadczenia w fachu, jeszcze przed wejściem na rynek pracy. A jak mówi stare polskie przysłowie: „Trening (praktyka) czyni mistrza”.
Ponieważ studiuję tłumaczenia specjalistyczne, muszę odbyć praktyki w biurze tłumaczeniowym. Moja szkoła nakazuje, abym odbyła je przed końcem 6 semestru- jest to warunek uzyskania absolutorium niezbędnego do przystąpienia do obrony pracy licencjackiej. Zdania na temat tego czy jest to odpowiedni moment na pracę/staż w biurze tłumaczeń są podzielone. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że jest to zbyt wcześnie, ponieważ nie zdążyliśmy się jeszcze wdrożyć w sam proces tłumaczenia, inni są przekonani, że im wcześniej zmierzą się z prawdziwym tłumaczeniem, tym lepiej dla nich.
Użyłam słowa ‘prawdziwym’, ponieważ w pierwszych dniach nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że teksty, które tłumaczę w biurze są autentyczne, tj. „z życia wzięte”. Na uczelni bardzo często ćwiczymy na tekstach napisanych tylko na potrzeby tłumaczenia. Tutaj spotykam się z prawdziwymi dokumentami rozwodowymi, materiałami reklamowymi czy instrukcjami obsług, co uświadamia mi, że to już nie tylko nauka czy praktyka, ale również ogromna odpowiedzialność.
Jak zaczęła się moja przygoda z biurem MIW? Postanowiłam wyszukać biura blisko domu. Wystarczyło wpisać w wyszukiwarkę frazę: „biuro tłumaczeń Warszawa” i zadzwonić na numer zamieszczony na stronie internetowej, a następnie przesłać CV na adres e-mailowy. W następnej kolejności pomyślnie przejść rozmowę kwalifikacyjną i wreszcie zacząć tłumaczyć 🙂
Bardzo szybko doszłam do wniosku, że praktyki te są mi rzeczywiście potrzebne, gdyż można się na nich wiele nauczyć. To właśnie tutaj, nie tylko mogę wreszcie zastosować w praktyce teorię, którą już opanowałam, ale mam także możliwość zobaczenia jak działa biuro samo w sobie: proces przyjmowania zleceń, współpraca z innymi tłumaczami, reklama, kontakt z klientem, itd. To wszystko czego do tej pory nie widziałam na żadnych wykładach czy ćwiczeniach. To tutaj, przychodzą mi do głowy przemyślenia czy rzeczywiście jest to praca, którą chciałabym wykonywać w przyszłości (???)
Teraz, gdy praktyki mam już prawie za sobą, mogę powiedzieć, że nie były one wcale przykrym obowiązkiem, a wręcz przeciwnie- pożytecznie spędzonym czasem. Pozostaje mi jedynie życzyć innym studentom równie owocnych praktyk, spędzonych w miłej atmosferze.